czwartek, 27 sierpnia 2015

przygoda nad morzem


To ja konik Zielona Mordka. 
 Urodziłem się w Świnoujściu, ale pomysł powstał w pięknej wsi pod Poznaniem.
 Moja autorka, jej głowa pęka od świetnych pomysłów.
Pokażę wam troszkę tego pięknego różnojęzycznego miasta. 
Fontanny za mną to wielka frajda dla dzieci, co one tam wyprawiają.
Kolejne fontanny,  tu też dzieciaki szalały. 
Jakiś piracki statek na brzegu. Piękny!
Zwiedzaliśmy okręt wojskowy, mało nowoczesny, zabytek.
Wolałem siedzieć na kole ratunkowym, czułem się bezpieczniej.
Zawędrowaliśmy do słynnego wiatraka. Pogoda była piękna. Ciepły wiaterek rozwiewał mi grzywę.
Morze coraz bliżej.
 O, jaki ogromny prom,  płynie do Szwecji! Wiatrak przy nim jak okruszek.
Już jestem na plaży. Jak tu pięknie, pełno słońca, dzieciaki wszędzie budują zamki, trudno zdecydować przy którym przysiąść.
 Muszelka jak talerzyk z rosołem. Chyba jestem głodny, marzę o jedzeniu ale nie rosołu tylko  świeżutkiej trawki.
 W niedzielę chwilkę popadało, pod wieczór wybrałem się na plażę, oooo zgrozoooo, co za widok. Wkoło pełno śmieci, ptaki wydziobują resztki jedzenia. Czy im to smakuje? Może zaszkodzi, tego nie powiedzą. 
Tak tylko ludzie potrafią po sobie zostawić!!!
Do domu chciałem wracać rowerem, jednak nic z tego nie wyszło.
 Szukam cienia tak gorąco!
Odpoczywam, kopytka odmówiły dalszej drogi.
Mój przyjaciel to ma kondycję!
Nareszcie w domu. W następnym poście poznacie moje cudowne rodzeństwo.
Pa pa! Do zobaczenia...